08-12.06.2020r. 

"Bajka pomagajka o bałaganie i sprzątaniu"

Tym razem bajka pomagajka (bajka terapeutyczna) na temat porządku, sprzątania i obowiązków domowych. Bałagan w pokoju dziecięcym zdarza się wszędzie. Zapraszam na bajkę o dziewczynce, która wreszcie rozumie jak ważny jest porządek!

Gdzie jest Tysio?
Ania od dwóch dni nie widziała swojego przyjaciela i zaczęła się niepokoić. Rozglądała się po całym pokoju, jednak bez skutku. Przyjacielem Ani był mały szary miś, ubrany w niebieską koszulkę. Miał lekko wyciągnięte od targania ucho. Dziewczynka wiedziała, że nie mógł odejść daleko, gdyż miał bardzo krótkie nóżki, więc robił niewielkie kroczki. Dużo mniejsze od tych, jakie robiła sama.
Usiadła na łóżku, na którym leżała piękna różowa pościel z wzorami koron i zamków. Długo o takiej marzyła, aż w końcu na swoje ostatnie, piąte urodziny, dostała ją w prezencie. Pomyślała o tym, jak bardzo była szczęśliwa na jej widok po otwarciu pudełka. Popatrzyła teraz na wygniecione zawiniątko rzucone w kąt łóżka. Kołdra nie wyglądała już tak ładnie, jak na początku.
Pod jednym z jej rogów, zauważyła wystający brązowy ogonek, pociągnęła za niego i wyjęła spod niej pieska Seska. Popatrzyła w jego brązowe oczy i zapytała:
– Sesku, czy widziałeś mojego misia Tysia? Szukam go już od kilku dni.
– Nie widziałem go już dawno. Tak samo, jak mojej miski. Może ty wiesz, gdzie ona jest? – Odpowiedział Sesek, rozglądając się smutnym wzrokiem.
– Niestety nie wiem – odpowiedziała Ania, poszukując wzrokiem kogoś kto jeszcze mógł widzieć misia. Podeszła do żyrafki Stasi, podniosła ją z podłogi i zapytała:
– Stasiu, czy widziałaś może mojego misia Tysia?
– Nie widziałam misia, ani nic innego, bo nie mogę ruszać moją długą szyją. Cała jest poklejona plasteliną, którą wdeptałaś w dywan kilka dni temu. – powiedziało zwierzątko i zamknęło smutne oczka.
Dziewczynce zrobiło się żal żyrafki, wyczyściła jej gumową szyję i chciała odłożyć na półkę, ale ta była zajęta przez rozrzucone kredki. Zostawiając śpiącą żyrafkę na łóżku, podjęła dalsze poszukiwania. Widząc myszkę Tosię, od razu się rozpromieniła, bo wiedziała, że Tosia zwiedza wiele kątów i zakamarków pokoju. Była pewna, że musiała widzieć Tysia.
– Tosiu, Tosiu! Dobrze, że cię widzę. Powiedz, widziałaś misia gdzieś na podłodze, pod łóżkiem, albo w szafie?
– Misia? Czy widziałam misia? Aniu, ja od tygodnia nie mogę dostać się do wejścia do mojej norki, nie mam gdzie odpocząć i jestem głodna, bo został tam cały mój serek – patrząc w oczy Ani, Tosia uroniła łzę – Niestety, wszystkie kąty są przygniecione przez sterty ubrań i zabawek, nawet ja nie mogę się przez nie przecisnąć.
Wtedy Ania rozejrzała się po pokoju, nie wierząc w to, co usłyszała. Faktycznie, Tosia miała rację, pod ścianami było tak wiele rzeczy, że nawet Ania by ich nie uniosła, a tym bardziej mała myszka. Podała jej kawałek chlebka, który znalazła pod łóżkiem i położyła ją obok pieska, aby mogła odpocząć i się najeść.
Dalej zaczęła zastanawiać się nad tym, gdzie jest Tysio. Postanowiła zapytać lalę Nel, którą zauważyła na stercie pod ścianą. Nel miała potargane, blond warkocze, co nie uszło uwadze Ani.
– Nelciu, musimy uczesać Ci włosy, ale najpierw powiedz mi, czy może widziałaś gdzieś Tysia? Szukam i szukam, ale nie mogę go znaleźć…
Lalka podniosła swoją główkę, popatrzyła gniewnie w oczy Ani i powiedziała:
– Mam potargane włoski, bo znowu zginęła moja szczotka! Może ją w końcu znajdziesz? Nie wiem też, gdzie jest Tysio, nie wiem, gdzie jest norka Tosi, ani miska Seska. Nikt tego nie wie, bo bałagan w Twoim pokoju jest tak duży, że nic przez niego nie widać. Może Tysio nie mógł już na to patrzeć i się wyprowadził?! – słowa Nelki bardzo zaskoczyły Anię. Poczuła, jak pęka jej serduszko, na myśl o tym, że Tysio mógł ją opuścić na zawsze. Szybko posadziła Nelkę na łóżku, a ta zaplotła rączki na piersi i obrażona odwróciła główkę, nie chcąc patrzeć na dziewczynkę.
Mała właścicielka zabawek, spoglądając na te, smutne i pogniewane, poczuła się bardzo nieswojo. Odwróciła wzrok, mając nadzieję na milsze słowa od pandy Jasi, ale ta, leżąc na podłodze pod szafą, nie chciała z nią nawet rozmawiać.
– Co robię nie tak, że moi przyjaciele są smutni, a ten najukochańszy odszedł ode mnie w świat? – zapytała sama siebie, patrząc w duże lustro powieszone na ścianie – Dlaczego Nelka jest zła, a Tosia głodna? Czy ktoś to wie?
Wypowiadając te słowa, wpatrywała się w swoje odbicie, ale nie usłyszała odpowiedzi. Za plecami widziała zabawki siedzące na łóżku, obserwujące ją bacznie. Ania czuła, że oczekują od niej pomocy. Zerknęła znowu w lustro, a to, jak magiczna tafla, zaczęło pokazywać jej powody niezadowolenia mieszkańców jej królestwa. Widziała sterty ubrań, czystych pomieszanych z brudnymi, rozrzucone w prawie każdym kącie. Puzzle rozsypane na podłodze, szukające reszty swojego obrazka. Maskotki zabrudzone wczorajszym deserem, który wbrew zasadom mamy, przyniosła do pokoju z jadalni. Niekompletne gry wyglądały spod łóżka. Były niezadowolone, bo już zupełnie bezużyteczne, bez swoich pionków i z podartymi planszami. Tylko klocki ustawiały kolejną kolorową wieżę, wysoką do nieba, jakby nie robiąc sobie nic z bałaganu. Na półkach, na których powinny stać wszystkie zabawki, leżały rozrzucone w nieładzie książki, które nie trafiły na swoje miejsce. Były tam też kolorowanki, ale niepokolorowane, ponieważ kilka kredek rzuconych luzem, nie wystarczałoby za te wszystkie pogubione. Domek dla lalek straszył odłamanymi drzwiami, wanną w salonie oraz szafą wystającą z balkonu.
Widok z lustra wydawał się Ani nieprawdopodobny, bo przecież to nie mogła być prawda. Czemu nie zauważyła tego wcześniej? Przypomniała sobie jednak szybko o Tysiu i zebrała całą odwagę, żeby się obrócić i odezwać do swoich zabawek:
– Dlaczego nie powiedzieliście mi wcześniej, że jesteście nieszczęśliwi? Tak dobrze się bawiłam, że nie widziałam jaki mamy tu duży bałagan. Może jak bym zauważyła go wcześniej, to mój miś by mnie nie opuścił?
– Aniu – odezwała się bardzo nieśmiało lalka Nelka – a może jak byś posprzątała, uporządkowała pokój, to może Tysio by wrócił?
– No właśnie, może by wrócił… – dodał Sesek.
Zza jego ramienia, wyjrzała żyrafka Stasia.
– Ja mogłabym go wypatrywać, najwyżej jak potrafię – zaproponowała dziewczynce.
– O tak, a ja bym się w końcu najadła – dorzuciła myszka Tosia, myśląc tylko o swoim brzuszku.
Ania przez chwilę marszczyła czoło zastanawiając się. Wreszcie postanowiła działać. Wiedziała, że to nie będzie łatwe, bo tak duży bałagan jest trudny do sprzątnięcia. Jednak nagroda była zbyt kusząca, żeby poddać się łatwo. Już zaczęła sobie wyobrażać, jak znowu zasypia wtulona w Tysia. Jak pomaga jej i podnosi ją na duchu w przedszkolu albo jak razem jedzą kolację. To ją przekonało ostatecznie i wreszcie rozpromieniona i uśmiechnięta wzięła się do pracy. Zabawki, widząc szansę na szczęście również dla siebie, nie przeszkadzały, współpracowały i ładnie się układały, odstawione na swoje półki. Książki wdzięcznie wystawiały swoje grzbiety, stojąc prosto i nie przewracając się, aby dziewczynki nie zasmucić. Gry zbierały szybciutko wszystkie elementy. Czekały na swoją kolej, żeby wskoczyć zgrabnie do pudełek i ułożone rączką dziecka, leżeć tam równiutko. Tylko klocki, jak zwykle rozbiegane, wypadały czasem z pudełka, a przewrócone wieże tworzyły zamęt. Ania się tym jednak nie zrażała, pracowała dalej, widząc, że porządek jest już coraz bliżej.
Na koniec, wyczesała włosy Nelki, jej szczotką znalezioną pod dywanem. Podczas czesania przyglądały się stercie ubrań, które zostały złożone przy drzwiach pokoju.
– Co z tym zrobisz? – zapytała lalka.
– Zaniosę mamie do uprania, wtedy będzie już czysto i porządnie. Może Tyś o tym usłyszy i wróci?
Odkładając lalkę na jej miejsce, popatrzyła na pokój. Nie mogła uwierzyć, jak bardzo się zmienił. Wygładziła jeszcze rączką ładnie i równo ułożoną pościel. Poszła wynieść ubrania do kosza na pranie. Nie dała rady wziąć wszystkich jednocześnie, więc musiała wracać trzy razy. Za trzecim razem, niosąc górę tak dużą, że nie widziała nic przed sobą, potykała się o rękaw bluzki i poczuła, że coś z tej sterty wypadło. Myślała, że to spodnie, albo czapka i chciała zabrać je w drodze powrotnej. Gdy wyszła z łazienki z pustymi już ramionami, nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Na podłodze przedpokoju, na brązowej wykładzinie, siedział sobie, lekko oszołomiony Tysio. Patrzył z ogromną radością na swoją przyjaciółkę i wyciągał do niej swoje krótkie, szare łapki. Ania biegiem ruszyła do misia, przytuliła go, najmocniej jak potrafiła, a Tysio tylko wyszeptał jej do ucha:
– Już myślałem, że mnie nigdy nie znajdziesz.
W pokoju Ani zapanował porządek, a zabawki były szczęśliwe. Sesek spał spokojnie w swej budzie. Tosia z pełnym brzuszkiem, na łóżeczku w norce. Nelka, ściskając swą fioletową szczotkę, siedziała na półeczce z pięknym uśmiechem, a Tysio, wtulony w ramionach Ani, spał smacznie w różowej pościeli. Dziewczynka obiecała sobie, że do takiego bałaganu już nigdy nie dopuści. To wszystko, z najwyższej półki regału, obserwowała Stasia, obiecując sobie, że również zostanie strażnikiem porządku, aby Ania o nim nie zapomniała.

 

O dzielnym Jasiu co się chmurom nie kłaniał – cz. 1

Jak to zwykle u mnie jest to specjalna bajka. To z jednej strony bajka przygodowa o dzielnym chłopcu i walce ze złym czarownikiem. Ale jest to też bajka magiczna, która może dziecku pomóc – przeczytaj o tym w jaki sposób. Bajka jest tak długa, że nie zmieściła się za jednym razem – na dole jest link do jej drugiej części. Zapraszam do czytania!

Za siedmioma górami, za siedmioma morzami i jeszcze dodatkowo za wielkim lasem było sobie królestwo Mingere. Ludzie żyli tam szczęśliwie i beztrosko. Radość tam panowała, a wesoły śmiech dzieci i dorosłych brzmiał na każdym rogu miast i wsi.
Nie trwało to jednak wiecznie. Na północy Mingere mieszkał w swej czarnej wieży potężny i zły czarownik Enuresis. Próbował on od dawna zyskać władzę nad królestwem, a gdy w końcu zrozumiał, że mieszkańcy mu na to nie pozwolą ogromnie się zdenerwował. W wielkiej złości rzucił wtedy na królestwo czar. I to czar wyjątkowo paskudny. Od tamtej pory każdej nocy niebo zakrywały chmury i deszcze lały się strumieniami. Spadająca wciąż woda zalewała lasy i drogi. Pola zmieniły się w bagna gdzie ziemię zalegały przemoknięte i przegniłe rośliny. Rzeki wystąpiły z brzegów i zerwały mosty. Drogami nie dało się podróżować bo tak często stała na nich głęboka woda. Smutek zapanował więc w królestwie. Tam gdzie do tej pory śmiech i zabawę można było spotkać teraz ludzie z ponurymi minami przemykali tylko chyłkiem w przejmujących strugach deszczu.
Najwaleczniejsi rycerze ruszali na północ do wieży w której mieszkał Enuresis by pokonać go i w ten sposób czar przerwać. Na nic to się jednak nie zdało. Czarownik był potężny i przebiegły. Znajdowano tylko później ich przerdzewiałe od wilgoci zbroje porzucone w lesie niedaleko wieży. Król postanowił wtedy wysłać posłańca by prosić o pomoc czarodzieja z południa. Ten powiedział, że z Enuresisem walczyć sam nie może. W pradawnych księgach wyczytał jednak, że pomóc tutaj może tylko i wyłącznie ktoś o czystym sercu, kto na dodatek odnajdzie pióro złotego łabędzia.
Na wieść o tym w całym królestwie wszyscy zaczęli szukać takiego pióra. Jednak nawet najdokładniejsze poszukiwania nie przyniosły rezultatów. Nikt tam bowiem nie widział nigdy złotego łabędzia. Jeszcze większy smutek zapadł wtedy w Mingere. A woda co noc lała się strumieniami.
Wiadomości o tej przepowiedni dotarły również do małej wsi we wschodnich krańcach królestwa. Mieszkał tam ze swoimi rodzicami chłopczyk o imieniu Jaś. Jego też martwiły ciągłe deszcze. Woda co noc zalewała mu podwórko tak, że prawie nie miał się gdzie bawić. Po każdej nocy wszystko było mokre. Smucił się tym i widział też smutek swoich rodziców. Końca tego nie było jednak widać.
Pewnego dnia, gdy zamyślony wędrował w kaloszach po okolicy bezwiednie zaszedł w część lasu, w której nigdy jeszcze nie bywał. Pobłądził tak bardzo, że zupełnie nie wiedział dokąd iść by wrócić do siebie do domu. Szedł więc dalej do przodu licząc na to, że znajdzie znajome miejsce lub kogoś kto mu wskaże drogę. W końcu wyszedł na otwartą przestrzeń w samym środku lasu. Na polanie zobaczył wspaniałego, dostojnego ptaka w kolorze szczerego złota. Wygięta, gładka szyja, piękne pióra, wszystko było ze złota. Stał spokojnie i patrzył tylko na Jasia swym mądrym spojrzeniem. Po chwili zaczęło się chłopcu zdawać, że słyszy głos ptaka. Pomimo, że nie poruszał on dziobem, Jaś słyszał go wyraźnie. Słowa ptaka pojawiały się mu od razu w głowie.
– Witam Cię Jasiu!
– Skąd wiesz jak się nazywam? – powiedział zaskoczony chłopczyk
Ptak nie odpowiedział na pytanie tylko mówił dalej:
– Jestem najstarszym z łabędzi i czekałem tutaj na Ciebie! Mingere wiele już się wycierpiało przez czary złego czarownika i wielką wodę. Przyszedłem tutaj by pomóc Tobie i całemu królestwu.
– Ale jak? – wykrztusił chłopiec. – I co ja mam z tym wspólnego?
– Dużo więcej niż Ci się wydaje! Jesteś chłopcem o dobrym i czystym sercu. I ja wiem, że właśnie Ty możesz sobie z tym poradzić. Nawet pomimo, że tego jeszcze sam nie czujesz – to właśnie Ty jesteś wybrany!
– Czekają Cię trzy trudne zadania, które będziesz musiał wykonać by zwyciężyć. Teraz mogę Ci powiedzieć tylko o pierwszym z nich. Na zachodzie są źródła rzeki, która niesie wodę do stolicy Mingere. Od czasu zaklęcia złego Enuresisa ta rzeka choruje i co noc zalewa wszystko po drodze. Odnajdź jej źródła i ulecz ją. Czy podejmujesz się tego zadania? – Łabędź spojrzał na niego swym mądrym i spokojnym spojrzeniem.
– Tak! Jestem gotowy! – powiedział Jaś i pokłonił mu się. Gdy podniósł głowę ptaka już przed nim nie było. Na ziemi zostało po nim tylko piękne, złote pióro. Nie namyślając się wiele wziął je, wsadził sobie za pasek i ruszył we wskazanym kierunku. Jaś wiedział już teraz, że tylko on sam może pokonać deszcze i uleczyć królestwo.
Minęło wiele dni gdy omijając bagna i głębokie rowy dotarł wreszcie do rzeki, o której mówił łabędź. Skierował się dalej w kierunku jej źródeł. Przedzieranie przez las w strugach deszcze było wyczerpujące, ale Jaś czuł, że da sobie radę. To właśnie on został wybrany przez złotego łabędzia i to on dostał złote pióro.
Wysoko w górach i głęboko w środku lasu dotarł wreszcie do miejsca którego szukał. Potok przelewał się tutaj w jednym punkcie przez brzegi. Wielka dziura w brzegu wyglądała jak rana, z której wylewały się duże ilości wody. To dlatego rzeka chorowała i zalewała nocami okolice. Pozostało zatkać dziurę i uszczelnić brzeg. Ale jak? Jaś przysiadł obok i zamyślił się głęboko. Nie było to łatwe zadanie. Gdy tak siedział nagły powiew wyrwał mu złote pióro zza paska. Zaskoczony chłopiec zobaczył jak unosi się ono porwane wiatrem by opaść po chwili u stóp dużej skały stojącej obok.
I wtedy wpadł mu do głowy pomysł. Chwycił duży konar drzewa i zaczął z całej siły podważać skałę. Była ona niedaleko dziury w brzegu i gdyby tylko udało mu się ją pchnąć w jej stronę. Naprężył się cały i aż wstrzymał oddech. Czuł, że całe ciało spina się posłuszne jego woli i napiera na kamień. Kawałek po kawałku masa kamienia zaczęła się wreszcie poruszać. Cały czerwony już na twarzy pchnął go jeszcze raz ostatkiem sił. Wtedy z głośnym hukiem ogromny głaz zwalił się w stronę dziury w brzegu zakrywając ją całą. Woda przestała wreszcie przez nią płynąć. Zdawało się, że cała rzeka odetchnęła, a brzeg jej zaczął schnąć na słońcu.
Chłopiec usiadł oddychając głęboko. Był zmęczony, ale szczęśliwy. Podniósł złote pióro i wsadził je sobie z powrotem za pasek.
– Byłem pewien, że sobie poradzisz. – usłyszał głos obok. Obrócił się i zobaczył łabędzia, który przysiadł na brzegu
– Odpoczywaj teraz. Dzisiaj możesz zasnąć spokojnie. Dzięki Tobie w nocy nie spadnie ani kropla deszczu. Będzie zupełnie sucho. Żeby jednak uleczyć królestwo Mingere i pokonać Enuresisa będziesz musiał wypełnić jeszcze dwa trudne zadania. Ale o nich opowiem Ci dopiero jutro.

"O dzielnym Jasiu co się chmurom nie kłaniał" – cz. 2

Jak to zwykle u mnie jest to specjalna bajka. To z jednej strony bajka przygodowa o dzielnym chłopcu i walce ze złym czarownikiem. Ale jest to też bajka magiczna, która może dziecku pomóc – przeczytaj o tym w jaki sposób. Bajka jest tak długa, że nie zmieściła się za jednym razem – pierwsza część bajki jest – jest tutaj. Zapraszam do czytania!

Jaś obudził się rano po suchej nocy. To była wielka ulga dla niego i na pewno też dla całego królestwa. Poczucie, że sobie sam tak dobrze poradził było wspaniałe. Łabędź siedział w tym samym miejscu gdzie go zostawił wieczorem – na brzegu strumienia.
– Wspaniała jest taka sucha, spokojna noc – powiedział na przywitanie przeciągając się.
– Teraz kiedy odpocząłeś czas bym Ci opowiedział o następnym zadaniu. Zajmiemy się teraz chmurami, które gnębią stolicę Mingere. Pod wpływem czaru Euresisa co noc zalewają ją ogromnymi ilościami wody. Same chmury nie byłyby jeszcze takie złe. Deszcze przecież muszą od czasu do czasu padać. Czar ten jest jednak wyjątkowo przebiegły. Leje zawsze właśnie wtedy gdy wszyscy już pójdą spać i zasną głęboko. Trudno wtedy cokolwiek na to zaradzić.
– Ruszysz więc na wschód, wzdłuż rzeki, tak by dotrzeć do stolicy. Twoje zadanie jest trudne, ale pewien jestem, że dasz sobie radę. Przez całą noc będziesz musiał pilnować miasta. Jak tylko deszcz już się będzie zbierał to nawet jeżeli wszyscy inni zasną to Ty jeden właśnie się obudzisz! Ale pamiętaj – najważniejsze jest by obudzić się na czas. Wierzę w Ciebie bo jestem pewien, że tylko Ty będziesz najlepiej wiedział kiedy to nastąpi. Bo to właśnie Ty jesteś wybrany by ratować królestwo.
– Ale jak się obudzę to co ja mam wtedy zrobić? – spytał Jaś
– Poradziłeś sobie ze strumieniem. Poradzisz sobie z tą chmurą w nocy. Zobaczysz! A w razie czego, pióro Ci dopomoże.
I chłopiec ruszył tak jak ptak mu powiedział. Rzeka płynęła teraz dużo spokojniej. Nie chorowała już tak jak poprzednio. Słońce grzało brzegi po bezdeszczowej nocy i pierwsze kwiatki wychylały się z suchej ziemi. Jaś wiedział jednak, że walka o suche noce się jeszcze nie zakończyła.
Do stolicy dotarł po kilku dniach. Wszedł do miasta koło południa i zobaczył, że tutaj woda wciąż jeszcze wyrządza wielkie szkody. Wiele ulic wyglądało jak rzeki pełne płynącej wody. Główny plac zmienił się w bagno, a rechot żab słychać było w całej okolicy. Smuciło to mieszkańców i bardzo utrudniało im życie. Pod wieczór Jaś doszedł do najwyżej położonego miejsca, z którego rozciągał się dobry widok na całą stolicę. Tam postanowił czekać wieczora.
Gdy zbliżyła się noc ulice wyludniły się i wszyscy poszli do domów spać. Zmrok zapadł i tylko księżyc rozświetlał niebo. Chmur było niewiele i wcale nie widać było tej, z której mógłby spaść wielki deszcz. Zmęczony podróżą chłopiec w końcu też zasnął.
W pewnym momencie poczuł wielki nacisk przy pasku. Otworzył oczy i zobaczył, że to złote pióro rozpycha się i go uciska. Wyglądało tak jakby chciało zza paska wyskoczyć. Jaś natychmiast oprzytomniał i spojrzał w niebo. W samą porę! Zobaczył potężną chmurę, która wisiała już nad całym miastem gotowa by zalać je strugami deszczu.
W ostatniej chwili przypomniał sobie słowa łabędzia i sięgnął do pióra przy pasku. Chwycił je w dłonie i wyprostowany, uniósł najwyżej jak mógł wskazując nim niebo. W momencie gdy deszcz już miał lunąć, pióro rozbłysło niesamowitym blaskiem. Promienie tak jasne jak słoneczne przecięły całe niebo. Wielka, ciemna chmura pojaśniała od tego i z ogłuszającym grzmotem pękła na mnóstwo drobnych kawałków. Jaś przymknął oczy oślepiony tym blaskiem. W tym czasie niebo żarzyło się jeszcze by wreszcie po chwili uspokoić zupełnie. Gdy chłopiec wreszcie otworzył oczy zobaczył już tylko czyste niebo w spokojnym świetle księżyca. A w jego blasku stał złoty łabędź.
– Poradziłeś sobie i tym razem. Wyczułeś kiedy trzeba się obudzić i obudziłeś się na czas. Dzięki Tobie dzisiejsza noc była sucha! Drugie zadanie jest już wypełnione. Czeka Cię jeszcze jedno, ale najtrudniejsze. Z samego rana ruszysz na północ by dotrzeć do wieży złego Enuresisa. Stoi ona na górze, z której co noc wylewa się ogromna masa wody. To co zrobiłeś bardzo pomogło królestwu. Jeżeli jednak nie zatrzymamy tamtej wody – nie będzie suchych nocy w Mingere. Wiedz też, że tam już nie będę mógł Ci pomagać. Moja moc tam nie sięga. Ale wiem, że czujesz już swoją siłę i czujesz, że Ty sam sobie możesz poradzić! – zakończył
Rankiem mieszkańcy stolicy wyszli z domów zdziwieni. Deszcz w nocy nie spadł i wody nie przybyło. Wręcz przeciwnie. Ta co zalegała wcześniej wsiąkała, a słońce suszyło ulice i domy. Sprzątali resztki błota z chodników z nadzieją spoglądając w niebo. Jasia nie było już jednak w mieście. Ruszył na północ by zmierzyć się z samym Enuresisem.
Droga na początku była łatwiejsza od dotychczasowych. Słońce wysuszyło tereny wokół stolicy i życie wyraźnie wracało do Mingere. Cały czas jednak w oddali na północy widać było ciemny kształt góry, na której mieszkał w wieży zły czarownik. W miarę jak chłopiec zbliżał się do niej coraz bardziej mokra była okolica. Pola i lasy znowu zmieniły się w bagna, a droga była tak wypełniona błotem, że Jaś chwilami grzązł w nim po kolana. Trzeciego dnia marszu stanął wreszcie u podnóża góry. Tuż obok widać było okazałą, czarną wieżę Enuresisa. Nie tam chciał jednak dotrzeć. Jego celem była wielka jama, mniej więcej w połowie wysokości góry. To stamtąd co noc wylewały się masy wody zalewając okolice. Aby uniknąć wzroku Enuresisa musiał się tam dostać w nocy.
Z nastaniem mroku ruszył do góry. Wspinał się potykając się po kamieniach w nikłym blasku księżyca. Z oddali słyszał szum wody wylewającej się z zagłębienia i szerokim strumieniem spływającej po całej okolicy. Omijając ją doszedł w końcu do brzegu jamy i wśliznął się do środka. Dalej poszedł prawie po omacku w stronę źródła wody. Dużo czasu upłynęło zanim w końcu wreszcie dotarł do serca góry.
Była tam wielka sala z ogromną maszynerią. Potężne, grube rury ciągnęły się zewsząd pompując niestrudzenie wodę. Jaś zaczął rozglądać się po okolicy próbując wyśledzić, którędy ta woda płynie. Chciał w ten sposób znaleźć jej źródło lub najlepszy punkt do jej zatrzymania. Wreszcie po długich poszukiwaniach doszedł do miejsca, z którego widać było coś co przypominało wielki stary kran.
To na pewno było to! Jaś zebrał siły i szybko ruszył w tamtą stronę. Raptem zatrzymał się i poczuł, że cały zamiera. Przed nim stała potężna postać w czerni. Nigdy nie widział do tej pory Enuresisa, ale od razu wiedział, że to musi być on. Czarownik stał nieruchomo zwrócony w jego stronę, cały wyprostowany i sztywny.
Chłopiec nie wiedział co robić. Na to spotkanie nie był przygotowany. Wziął tylko ostrożnie w dłoń złote pióro i czekał. Tamten mamrotał przez chwilę jakieś zaklęcie, po czym uniósł ręce w górę, a następnie skierował je w stronę Jasia. Błyskawice wystrzeliły z jego palców i rozświetliły komnatę. W ostatniej chwili Jaś odruchowo zasłonił twarz ręką w której trzymał pióro. Wielki grzmot rozległ się gdy pioruny Enuresisa odbiły się od pióra jak od lustra i gruchnęły na czarownika. Czar był tak potężny, że ten od uderzenia rozprysł się na milion czarnych kawałków, a podmuch aż wywrócił chłopca.
Woda we wszystkich rurach parła dalej a Jaś poczuł, że koniecznie i natychmiast musi teraz wstać. To był ten moment gdy trzeba było się podnieść i działać. Podbiegł do wielkiego kranu i chwycił go obiema rękami. Naprężył się i z całej siły pociągnął. Z zardzewiałym skrzypieniem drgnął on odrobinę, ale woda dalej lała się strumieniami.
– Dam radę! Sam sobie z tym poradzę! – krzyknął Jaś napinając całe ciało tak by jak najmocniej go przekręcić. Po chwili, która wydawała się wiecznością metal zazgrzytał i ruszył ze strasznym skrzypieniem. Echo odbiło się od ścian i ucichło gdy tylko skończył się przekręcać. Ponieważ zniknął też szum płynącej wody wokół zapanowała natychmiast wielka cisza. Kran był zakręcony, a woda zatrzymana.
Chłopiec chciał odetchnąć świeżym powietrzem, więc ruszył w kierunku wyjścia z jamy. Szło się teraz łatwo bo woda nią już wcale nie płynęła. Na jej brzegu zobaczył jasne światło poranka i czekającego na niego łabędzia. Ten pokłonił mu się bardzo nisko.
– Wiedziałem, że Ci się uda! Deszcz już nigdy w nocy nie zaskoczy Mingere. To Ty teraz panujesz nad wodą – za dnia i w nocy!
Zmęczony, ale szczęśliwy Jaś usiadł w blasku porannego słońca. Popatrzył na bezchmurne niebo i westchnął z ulgą. Drzewa i krzaki schły po nocy. Suche zbocze prowadziło do suchej wreszcie drogi. A sucha droga prowadziła do suchej stolicy. Wszystko to z uśmiechem oglądał chłopiec siedząc razem z łabędziem.
Gdy wrócił do swojej wioski wszyscy wiwatowali na jego cześć. Na uczcie, którą wyprawiono dla niego nadano mu specjalny tytuł. Nazywał się od tej pory Jasiem co się chmurom nie kłaniał. Bo on jeden zawsze najlepiej potrafił panować nad chmurami i deszczem. Suche czasy nastały w Mingere. Deszcz padał tylko za dnia i to tylko tyle by rośliny i zwierzęta były zadowolone. Nad wszystkim panował przecież on – Jaś, który się chmurom nie kłaniał.

Zabawy i ćwiczenia dla dzieci ...

1.Zaznacz, który obrazek nie pasuje do reszty:

karta nr 1 - do pobrania

2.Poprowadź kredką nie wychodząc poza ścieżki: 

karta nr 2 - do pobrania                karta nr 3 - do pobrania

karta nr 4 - do pobrania

3.Poprowadź po śladzie:

karta nr 5 - do pobrania                 karta nr 6 - do pobrania

  karta nr 7 - do pobrania

4.Uzupełnij figury:

karta nr 8 - do pobrania

5.Zaznacz rzeczy, które znajdziemy w ogrodzie:

 

karta nr 9  - do pobrania

Żródło:
eduzabawy.com
nauczycielskiezacisze.pl

Wspaniałej zabawy!